piątek, 30 czerwca 2017

Koktajl Rossini



Czy film o Mozarcie może być tak odporny na próbę czasu jak jego muzyka. Oceńcie sami. Wszystkim miłośnikom Mozarta i filmu polecam „Amadeusza” Milosza Formana. Wielu znanych mi wielbicieli Mozarta zarzuca temu filmowi grube nieścisłości, czy wręcz fałszywy obraz kompozytora. Ja odpowiadam, że to nie jest film biograficzny. Posługując się przypadkiem Mozarta i Salieriego przepaść między geniuszem i człowiekiem tylko utalentowanym, który nawet przy wielkiej pracowitości nie dojdzie do porównywalnego poziomu. Jedynym kompozytorem, który w zakresie opery zbliżył się do Mozarta był Gioacchino Rossini. Miał porównywalną łatwość komponowania. Podobno partyturę genialnego „Cyrulika Sewilskiego” napisał w 13 dni, choć konserwatywni badacze twierdzą, że zajęło mu to 22 dni. Tak czy inaczej mamy do czynienia z geniuszem muzycznym w najczystszej postaci. Nie było to oczywiste dla współczesnych. Jego muzykę oskarżano o to, że jest niepoważna i płytka. Ostro atakował go koryfeusz ówczesnej muzyki operowej Ryszard Wagner. Rossini nie był odporny na tę falę krytyki i zamilkł twórczo na 38 lat. Kiedy spotkał się z Wagnerem w 1860 roku usprawiedliwiał się mówiąc „miałem łatwość i dużo instynktu”. Był też Rossini wielkim smakoszem. Jego gust muzyczny szedł w parze z kulinarnym. Anegdota głosi, że kiedy usłyszał o muzyce bez melodii, miał powiedzieć, że to jak sos bez ryby. Smakoszom znane są więc przepisy z jego nazwiskiem takie jak polędwica à la Rossini. Jednym z nich jest cocktail Rossini. Cudownie prosty w sporządzeniu i tryskający witalnością jak jego muzyka. Niestety Rossini najprawdopodobniej nie znał jego smaku, bo pomysłodawcą tego koktajlu jest Giuseppe Cipriani z legendarnego Harry’s Bar w Wenecji. Koktajl Rossini wyjątkowo dobrze wychodzi na bazie naszych polskich truskawek – szczególnie spożywany przy dźwiękach muzyki Rossiniego. Dźwięk w dołączonym linku nie jest najlepszej jakości, ale to wielki Tito Gobbi.



(koszt orientacyjny –  3,50 zł porcja na 1 kieliszek)

  • 5-6 truskawek (0,50 zł)
  • 100 ml prosecco (3 zł)


Truskawki myjemy pod mocnym strumieniem bieżącej wody i osączamy na cedzaku. Miksujemy blenderem do uzyskania jednolitej pulpy. Następnie przecieramy przez sito, aby oddzielić malutkie pestki. Mus truskawkowy wlewamy do kieliszka i dopełniamy prosecco. Mieszamy łyżeczką, żeby składniki się połączyły. Robimy to delikatnie, aby nie uwolnić nadmiernej ilości CO2, który stanowi istotę wina musującego. Każdy kieliszek możemy udekorować włożoną na jego brzeg naciętą truskawką.


Moje uwagi i rady
Ostatnio modna jest kuchnia babcina, po włosku la cucina della nonna. Jej włoscy zwolennicy uważają, że mus należy przygotowywać wyłącznie rozgniatając truskawki widelcem, a użycie blendera jest sprzeniewierzeniem się tradycji. Większość włoskich przepisów zaleca wszakże miksowanie truskawek w blenderze. Jest też szkoła, która zaleca użycie mrożonego musu. Najlepiej przygotować go poprzedniego dnia i przemrozić w zamrażalniku. Wtedy oczywiście trzeba go wyjąć z lodówki co najmniej godzinę przed podaniem, żeby trochę odtajał. Przypuszczam, że to wersja preferowana przez włoskich barmanów. Nie będą się przecież bawić w miksowanie truskawek dla każdego klienta. A mus przemrożony przez 1 noc na pewno będzie wystarczająco świeży, aby nie obrażać gustu nawet najbardziej wyrafinowanego klienta. Warto zachować niewielką ilość musu na dłużej i cieszyć się wspomnieniem lata, kiedy przyjdą zimowe dni.
Jeśli chcemy utrzymać najwyższy standard, to kieliszki schłodzimy wcześniej w lodówce, przez co najmniej pół godziny. Prosecco powinno mieć temperaturę 4-6 OC, bo wino musujące musi być mocno schłodzone.
Jeśli wśród gości mamy kierowców, to możemy ich poczęstować wersją bezalkoholową, gdzie prosecco zastępujemy wodą gazowaną. Taka wersja jest też doskonała na przyjęcie, w którym uczestniczą dzieci. Milusińscy lubią być traktowani jak dorośli i dostawać do picia to samo w takich samych kieliszkach. Wtedy musimy tylko uważać, żeby nie pomylić kieliszków dla dorosłych z tymi dziecinnymi. Ostrzegam, że, poza szkodliwością alkoholu w okresie wzrostu, pijane dzieci nie są zabawne tylko męczące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz