Kiedyś szatan przemawiający
ustami kobiety skłonił mnie, żeby w drodze z Palermo do Katanii zjechać z
autostrady na drogę krajową. Z podszeptu szatana i mapy wynikało, że będzie o
jakieś 120 km krócej. Z początku była to wesoła karuzela serpentyn. Wjazd i zjazd. Po
zaliczeniu z dziesięciu gór zaczęły mi dudnić w głowie słowa z III pieśni „Piekła”
Dantego – lasciate ogne speranza
(porzućcie wszelką nadzieję). Wciąż w górę i w dół i w kółko. Do tego dokłada się strach, że na
tej wąskiej drodze może ktoś nadjeżdżać
z przeciwka. Nakazuje on (ten strach) trzymać się blisko a to skalnej ściany, a to skraju
przepaści, zależnie od tego w którą stronę kręci dana góra. Trzeba przy tym zapanować nad uczuciem mdłości i utrzymać koncentrację. I wreszcie komputer samochodowy, pokazując zużycie paliwa ponad 20 litrów na sto
kilometrów, upewnia o wyjątkowości przygody, bo tak drogiej karuzeli nie ma w żadnym wesołym miasteczku.
Zatrzymaliśmy się na posiłek w trattorii, gdzie nie dociera żaden turysta - jest więc okazja zakosztować prawdziwie lokalnej kuchni sycylijskiej. Zamówiliśmy makaron z grzybami. Wspaniały domowy makaron, ale podczas jedzenia w zębach chrzęścił piasek.
Zatrzymaliśmy się na posiłek w trattorii, gdzie nie dociera żaden turysta - jest więc okazja zakosztować prawdziwie lokalnej kuchni sycylijskiej. Zamówiliśmy makaron z grzybami. Wspaniały domowy makaron, ale podczas jedzenia w zębach chrzęścił piasek.
Wspominam tę piekielną przygodę
tylko dlatego, że wtedy zrozumiałem jedną z podstawowych zasad włoskiej kuchni,
jaką jest troska o zachowanie naturalnego smaku. Włosi nie myją grzybów a tylko
czyszczą je pędzelkiem. Niech nawet zachrzęści piasek w zębach, byle tylko nie
wypłukać wodą delikatnego smaku. Ja od tej pory wyrobiłem sobie taki nawyk na
grzybobranie, że każdy grzyb czyszczę nożykiem bezpośrednio po zerwaniu. Póki
grzyb jest świeży i lekko wilgotny łatwiej jest usunąć kawałki liści, źdźbła
trawy czy piasek. Ta technika jest szczególnie ważna jeśli zamrażamy grzyby na
zimę, a mrożone grzyby najlepiej zachowują oryginalny smak.
(koszt orientacyjny – 20 zł/porcja na 4 osoby)
- 400 g makaronu formatu tagliatelle czyli krajanka (3 zł)
- ¾ kg grzybów leśnych (15 zł)
- 1 cebula (0,30 zł)
- ½ małego pojemnika śmietany (0,70 zł)
- ¼ pęczka drobno posiekanej natki (0,30 zł)
- 3 łyżki oliwy (0,60 zł)
- 1 łyżka masła (0,10 zł)
- sól i pieprz
Na oliwie z masłem podsmażamy posiekaną
w drobną kostkę cebulę, aż się lekko zeszkli. Dodajemy pokrojone w grube paski
grzyby. Podsmażamy około 15 minut często mieszając. W tym czasie gotujemy
makaron odejmując 1 minutę od czasu gotowania wskazanego na opakowaniu (dodamy ją po połączeniu makaronu z sosem). Przy
końcu gotowania makaronu grzyby doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Zaciągamy śmietaną i energicznie mieszamy. W ostatniej chwili dodajemy ze dwie
łyżki wody z gotowania makaronu i mieszamy. Po odlaniu makaronu łączmy go z
sosem i podsmażamy jedną minutę mieszając energicznie. Gotowy makaron z sosem wykładamy
na talerze, posypujemy drobno posiekaną natką i podajemy.
Moje uwagi i rady
Dedykuję ten przepis amatorom grzybobrania. Wtedy jej koszt spada do śmiesznego wręcz minimum. Jeśli nie uzbieracie wystarczająco dużo grzybów, to można dopełnić pieczarkami, które będą wypełniaczem, a grzyby leśne zapewnią smak.
Ci, którzy nie lubią śmietany, mogą ją pominąć. Taki jest zresztą klasyczny przepis włoski. Dodatek śmietany to mój wariant.
Ja sporządzam tę potrawę z makaronem domowej roboty (co widać na zdjęciu). Wtedy kroję makaron na podwójną lub wręcz potrójną szerokość krajanki, który Włosi nazywają papardelle, a można też kupić gotowe.
Ci, którzy nie lubią śmietany, mogą ją pominąć. Taki jest zresztą klasyczny przepis włoski. Dodatek śmietany to mój wariant.
Ja sporządzam tę potrawę z makaronem domowej roboty (co widać na zdjęciu). Wtedy kroję makaron na podwójną lub wręcz potrójną szerokość krajanki, który Włosi nazywają papardelle, a można też kupić gotowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz