Jan Sebastian Bach przepisywał
całe utwory Antonio Vivaldiego i w transpozycji na inny instrument podawał, czy
wręcz sprzedawał jako swoje. Nam wydaje się to niewiarygodne. Obecnie autor
nawet najpośledniejszej muzyki dostaje jakiś pieniądz od każdego jej wykonania.
Nazywa się to tantiemy. J.S Bach nie był jednak plagiatorem. W jego epoce nie
istniało pojęcie praw autorskich. Jeszcze W.A. Mozart, kiedy sprzedał swój
utwór wydawcy nut, to nie dostawał ani grosza od wielkości nakładu wydania. Nie
wspominając już o wykonaniach jego utworów. Właśnie taką sytuację mamy wciąż w
zakresie sztuki kulinarnej. Przepisy kulinarne nie są chronione prawem
autorskim. Można więc podbierać pomysły na prawo i na lewo. Cała sztuka polega tylko na tym,
żeby wiedzieć od kogo, bo czerpać trzeba od najlepszych. Przepis, który tu
podaję, zawdzięczam mojemu kulinarnemu cicerone.
Jest nim Giancarlo Russo – sycylijczyk, który przyjechał do Polski w 1998 roku.
Nauczył się naszego trudnego języka i miał swój program kulinarny „Buon
appetito” w niszowej telewizji Tele 5. Przez jakiś czas prowadził autorską
restaurację w Warszawie przy ulicy Rzymowskiego. Wydał też książkę
”Kuchnia włoska bez granic”. Dużo się od niego nauczyłem. Podając zaczerpnięty od niego przepis, chcę spłacić dług wdzięczności. Komu się spodoba niech zajrzy również na portal
(koszt orientacyjny – 5,60 zł/porcja na 4 osoby)
- 400 g makaronu w formie krótkich rurek: rigatoni bądź tortiglioni (3 zł)
- 2 średnie cukinie (2 zł)
- ½ średniej cebuli (0,40 zł)
- 4 łyżki oliwy (0,80 zł)
- 4 łyżki tartego sera typu parmezan (0,80 zł)
- 2 -3 łyżki siekanej natki pietruszki (0,20 zł)
- 1 g nitek szafranu (5 zł)
- sól i pieprz
Z pewnym wyprzedzeniem musimy przygotować szafran zalewając go 2-3 łyżkami ciepłej wody. Cukinię kroimy wzdłuż na cienkie
plastry. Brzegowe plastry pokryte całkowicie skórą odrzucamy. Pozostałe plastry
kroimy wzdłuż w cienkie paski o przekroju kwadratu – tzw. julienne. Na oliwie podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę do
zeszklenia. Dodajemy cukinię i dusimy 7-8 minut. Dodajemy namoczony szafran i mieszamy. Makaron gotujemy al dente odejmując 1 minutę od
podanego na opakowaniu czasu gotowania. Odlewamy ugotowany makaron i dodajemy
do sosu. Podsmażamy o zaległą 1 minutę często mieszając, żeby makaron dobrze połączył
się z sosem. Wykładamy na talerze i posypujemy tartym serem i natką z
pietruszki.
Moje uwagi i rady
Włosi potrafią przygotować proste
danie z makaronu w kwadrans – góra dwa. Podstawą jest odpowiednia procedura.
Najpierw nastawiamy wodę na
makaron. Kiedy garnek z wodą jest na ogniu przygotowujemy składniki, wykonując
wszystkie konieczne czynności: myjemy, obieramy, kroimy czy siekamy, odmierzamy
odpowiednie porcje. Znacząca większość przepisów pozwala na sporządzenie sosu w czasie, kiedy makaron już
się gotuje. Wymaga to dużej wprawy i koncentracji, żeby składników nie
rozgotować zanadto ani nie przypalić. Wystarczy chwila nieuwagi, żeby popełnić
błąd nieodwracalny. W naszym przypadku musimy uważać, żeby nie przypalić
cukinii. Gdyby pojawiała się taka groźba, to trzeba dodać do sosu kilka łyżek
wody z gotującego się makaronu, żeby zahamować smażenie.
Od wielu lat toczę z moim
serdecznym przyjacielem spór, czy szafran jest dodatkiem smakowym czy tylko
barwnikiem. Ja upieram się, że szafran daje cieniutki ale wyczuwalny smak. Stąd
też lubię namoczyć szafran w winie, co wymaga oczywiście dłuższego moczenia niż
przy użyciu ciepłej wody.
Kto nie wierzy w walor smakowy
szafranu, to może dodać szczyptę curry, co zmniejsza koszt potrawy, bo szafran
jest jej najdroższym składnikiem.
Jeszcze jedno. Ci, co bacznie
wpatrują się w zdjęcia zauważą, że ja część cukinii kroję w format Julienne, a część w plasterki. Trochę
więcej komplikacji ale chcę wierzyć, że urozmaica to nie tylko wygląd ale i
smak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz