piątek, 5 sierpnia 2016

Koktajl Bellini



Dla Piotra



Czy wiele się pomylę, jeśli powiem, że ze wszystkich barów na świecie najsławniejszy jest Harry’s Bar, który mieści się w Wenecji w pobliżu Placu Św. Marka. Lista znamienitych bywalców baru jest długa. Wsród nich takie sławy jak: Arturo Toscanini, Charlie Chaplin, Ernest Hemingway, Guglielmo Marconi, Alfred Hitchcock, Orson Welles, Peggy Guggenheim, Woody Allen. Ten bar bierze swoje imię od bogatego bostończyka Harry Pickeringa, który do spółki z Giuseppe Cipriani otworzył go w 1931 roku pod adresem Calle Vallaresso 1323. Cipriani miał graniczącą z geniuszem intuicję do wymyślania prostych potraw. To on jest pomysłodawcą carpaccio stanowiącego obecnie jeden z fundamentów włoskiej kuchni. On też wymyślił koktajl Bellini, będący mieszaniną musu brzoskwiniowego z winem musującym. Nazwał go tak właśnie, ponieważ jego kolor kojarzył mu się z barwą togi świętego na obrazie renesansowego malarza weneckiego Giovanni Bellini. Zapraszam więc, aby przy pomocy tego prostego napoju przenieść się wyobraźnią do La Serenissima, czyli do Wenecji. Jako dodatek muzyczny oczywiście Adagietto z V symfonii Gustawa Mahlera, który posłużył za tło muzyczne do filmu Luchino Visconti „Śmierć w Wenecji”. W tej ekranizacji opowiadania Tomasza Manna jest zresztą polski wątek, bo główny bohater jest platonicznie zakochany w hermafrodytycznym chłopcu o imieniu Tadzio.
https://www.youtube.com/watch?v=-IvGnv3e7yo




(koszt orientacyjny –  24 zł porcja na 4 osoby)

  • 1 butelka Prosecco (20 zł)
  • 4-5 brzoskwiń (4 zł)

Brzoskwinie myjemy pod mocnym strumieniem bieżacej wody i osuszamy papierowymi ręcznikami. Przekrawamy na pół i usuwamy pestkę. Kroimy w kawałki i miksujemy blenderem do uzyskania jednolitej pulpy, którą następnie przecieramy przez sito. W osobnym naczyniu łączymy ¼ litra musu brzoskwiniowego z prosecco. Mieszamy rózgą, żeby składniki się połączyły. Robimy to delikatnie, żeby nie uwolnić do atmosfery nadmiernej ilości CO2, który stanowi istotę wina musującego. Nalewamy do kieliszków szampanowych, które możemy udekorować cząstką brzoskwini i podajemy.


Moje uwagi i rady

Cocktail Bellini to doskonały wstęp do eleganckiej letniej kolacji, kiedy przyjmujemy gości. Jeśli chcemy utrzymać najwyższy standard, to kieliszki schłodzimy wcześniej w lodówce, przez co najmniej pół godziny. Prosecco ma mieć temperaturę 4-6 OC, bo wino musujące musi być mocno schłodzone. A jeśli to nie jest przyjęcie, a chcemy się nacieszyć koktajlem sporządzanym w mniejszych porcjach, to mieszamy 50 ml musu ze 150 ml wina. Tak się to zresztą robi w barze, ale ja zakładam, że nie każdy dysponuje sprzętem barmana, dlatego podaję sposób domowy.

Jeśli z naszych brzoskwiń uzyskaliśmy ponad ¼ litra musu, to nie przejmujemy się tym. Klasyczny włoski przepis zaleca łączenie 1 części musu z 2 częściami prosecco. Ja preferuję wersję gdzie na 1 część musu przypadają 3 części prosecco, a w niektórych przepisach włoskich pojawia się wersja jeszcze bardziej rozrzedzona. Proporcje to kwestia indwidualnego gustu i pole do eksperymentów.
Włosi zalecają do tego cocktailu białe brzoskwiń. Jeśli takich nie dostaniemy na targu, to trzeba użyć tych mniej dojrzałych – chodzi o utrzymanie wytrawnego smaku.
Jest  też wersja hardcore, w której nie przecieramy musu brzoskwiniowego przez sito – zatem pozostają w nim cząstki skórek. Taką wersję preferuje mój serdeczny przyjaciel Piotr, któremu dedykuję ten przepis.
W wariancie dla zabieganych prosecco łączymy z nektarem brzoskwiniowym, który można kupić gotowy w kartoniku czy butelce.
Jeśli wśród gości mamy kierowców, to możemy ich poczęstować wersją bezalkoholową, gdzie prosecco zastępujemy wodą gazowaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz