Wszystko już było. Cokolwiek
wydaje wam się, że wymyśliliście, to już było.
Mieszkam na skraju miasta. Zatem nawet
w tygodniu mogę sobie pozwolić na wycieczki rowerowe za miasto. Podczas jednej z
takich wycieczek odkryłem opuszczony sad ze zdziczałymi jabłoniami. Od tej pory
jeżdżę tam co roku jesienią. Jabłka z tego zapomnianego sadu są małe,
niedorodne, często ze skazami. Ich smak jest jednak nieporównywalny z niczym,
co można kupić nawet na bazarku.
Przywożę kilka kilo. Zasmażam na maśle z lekkim dodatkiem cukru na zimę.
Z obranych skórek i ogryzków robię ocet jabłkowy. Przy tej okazji ze świeżych
jabłek robię zawsze pakowaniec jabłkowy. Powtarzany w innej porze roku z innymi
jabłkami nigdy nie smakuje tak dobrze. Ale podobno takie ekologiczne zbiory
dzikich owoców to już nic nowego. Są ponoć jakieś grupy w internecie, które
podają lokalizacje zdziczałych sadów. Jeśli jeszcze ich nie znacie, to poszukajcie.
A jak nie znajdziecie to zróbcie pakowaniec z jabłek z bazarku.
(koszt orientacyjny - 5,90 zł/porcja na 4 osoby)
- rulon gotowego ciasta francuskiego (3,50 zł)
- ½ kg jabłek (1,50 zł)
- 30 g masła (0,70 zł)
- 4 - 6 łyżek cukru (0,20 zł)
- cynamon
Obrane jabłka kroimy na ćwiartki
i usuwamy gniazda nasienne. Potem kroimy je w małe kawałki i wrzucamy do średniej
miseczki. Dodajemy dwie łyżki cukru i mieszamy; potem jeszcze dwie łyżki i znów
mieszamy i potem jeszcze wierzch posypujemy kolejnymi dwoma łyżkami cukru.
Odstawiamy na co najmniej godzinę, żeby puściły sok. Kiedy jabłka już się przemacerują
odlewamy sok. Dodajemy trochę mielonego cynamonu i mieszamy.
Rozwijamy ciasto i układamy na nim
jabłka, wybierając je łyżką z miseczki odsączając, tak żeby do ciasta trafiły
kawałki jabłka bez soku, który zebrał się na dnie miseczki. Jabłko układamy na
cieście pozostawiając wolne brzegi. Musimy nakłaść jak najwięcej jabłka, ale
tylko na tyle dużo, aby paczka dała się zamknąć. Przed zamknięciem paczki na
wierzch jabłka dorzucamy kilka strużynek masła. Wolne brzegi ciasta smarujemy
wodą, żeby się dobrze kleiły i składamy z czterech stron tak, aby zamknąć paczkę.
Złączone brzegi dociskamy, żeby się dobrze skleiły. Przewracamy nasz pakowaniec
do góry nogami, tak aby miejsce sklejenia ciasta znalazło sie na spodzie i
układamy na na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Na powierzchni ciasta robimy ukośne
nacięcia, przez które podczas pieczenia będzie uchodziło gromadzące się
wewnątrz powietrze. Ciasto smarujemy pędzelkiem maczanym w roztopionym maśle. Powinniśmy
wysmarować dokładnie całą powierzchnię ciasta. Potem posypujemy ciasto cukrem. Tak,
żeby cały wierzch ciasta był lekko ośnieżony, ale nie pokryty cukrem. Nadmiar
cukru przypaliłby się podczas pieczenia. Wstawiamy na około 20 minut do piekarnika
rozgrzanego do 220 OC. Po wyjęciu z piekarnika ciasto powinno
wystudzić się około 5 minut – inaczej możemy sobie poparzyć język mocno
rozgrzaną masą jabłkową.
Moje uwagi i rady
Dzikie jabłka do pakowańca nie
muszą być dorodne ani dojrzałe. Nawet lepsze są te mniej dojrzałe, bo są
kwaśniejsze. Jeśli korzystamy z kupnych jabłek, to wybieramy kwaśne odmiany
takie jak szara reneta.
Po przemacerowaniu jabłek, trzeba
je dobrze odsączyć na sicie, bo inaczej będzie wypływał słodki sok, który może
powodować przypalenie się spodu ciasta. A nawet jeśli się nie przypali, to na
pewno będzie sprzyjał przyklejanie się ciasta do papieru, na którym jest
pieczone.
Skórek i ogryzków z jabłek nie
wyrzucam – robię z nich ocet jabłkowy.
Taki pakowaniec to pyszny deser
dla czterech osób. Dla dwóch osób z połowy pakowańca jest lekka kolacja, a
druga połowa stanowi doskonałe włoskie lekkie śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz