Uwielbiam stare włoskie kino. Mój
ulubiony film to „Śmierć w Wenecji”. Reżyser - Luchino Visconti to
arystokratyczny potomek średniowiecznych władców Księstwa Mediolanu. Film znam
prawie na pamięć. Z drżeniem serca przeżywałem więc moment analogiczny do
pierwszej sceny, kiedy na pokładzie vaporetto
(tramwaj wodny) płynąc z terra firma zbliżałem sie do weneckiej laguny. Czar
prysł, kiedy dotarłem do celu. Wenecja to największe rozczarowanie moich
podróży do Włoch. Pierwszym odstręczającym wrażeniem był wszechobecny swąd
zatęchłej, stojącej wody – to tak jakbyście umieścili nos tuż nad studzienką
ściekową kanalizacji miejskiej. Potem było coraz gorzej. Słynne Ca’ d’Oro
(złoty pałac), w przeciwieństwie do tego, co widzimy w albumach, robiło
wrażenie jakby tynki fasady miały za chwilę odpaść z nadmiaru wilgoci. Wizyta w
Katedrze Św. Marka potwierdziła opinię krytyka sztuki lorda J. Ruskina, który
nazwał ją „arcydziełem złego smaku”. Przysłowiowy kielich goryczy przepełnił
obiad w jednej z małych knajpek, które są dumą włoskiej kuchni. Zamówiłem spaghetti alle vongole. Okazało się, że
były przyrządzone w proporcji 1:1, czyli garść omułków na wiadro makaronu. Nie
jest moją intencją zniechęcać do odwiedzania Wenecji, każdy powinien sam wyrobić
sobie zdanie. Przestrzegam tylko – nie wszystko złoto, co się świeci. Chodzi mi
o odwagę przeciwstawienia własnego sądu powszechnemu oczarowniu, które ciąży
przez stulecia. Mam śmiałość powiedzieć, że słynna La Serenissima mnie nie zachwyciła. Przywiozłem jedno dobre
wspomnienie z Wenecji – to bułeczki kukurydziane (zaleti) zakupione w pasticceria
wciśniętej w maciupeńki zakątek w tym centrum przemysłu turystycznego.
(koszt orientacyjny – 9,40 zł/porcja na 4 osoby)
- ¼ kg mąki kukurydzianej (1 zł)
- 100 g maki pszennej (0,80 zł)
- 100 g masła (3 zł)
- 250 ml mleka (0,90 zł)
- 120 g cukru (1,20 zł)
- ½ torebki proszku do pieczenia (1 zł)
- 2 garści posiekanych orzechów włoskich (1 zł)
- ½ torebki cukru wanilinowego (0,50 zł)
- szczypta soli
Obydwa rodzaje mąki mieszamy w
misce z proszkiem do pieczenia, cukrem oraz solą. Masło rozpuszczamy w gorącym
mleku i odstawiamy do przestudzenia. Po przestudzeniu dodajemy do mąki z cukrem
i mieszamy do uzyskania jednorodnej masy. Dodajemy posiekane orzechy włoskie i znów mieszamy dokładnie. Zwilżonymi
mocno rękoma formujemy bułeczki i wykładamy na blachę wyłożoną papierem do
pieczenia. Powinno nam wyjść około 9
porcji. Ważne jest zachowanie odstępów między bułeczkami, bo ciasto będzie
rosło w trakcie pieczenia. Pieczemy 15 – 20 minut w temperaturze 180°C. Natychmiast po wyjęciu
z piekarnika posypujemy cukrem wanilinowym i pozostawiamy do ostudzenia.
Moje uwagi i rady
Ciasto lepi się do rąk mocniej
niż łapówka. Podczas formowania bułeczek dobrze jest więc postawić obok miskę z
wodą, w której będziemy maczać ręce przed uformowaniem każdej bułeczki.
W oryginalnym przepisie Włosi jako
dodatek smakowy zalecają rodzynki. Ja jednak uważam, że słodkawe kukurydziane
ciasto o wiele lepiej komponuje się z orzechami włoskimi. Ja poza tym dodaję do ciasta 5ml esencji waniliowej własnej roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz