piątek, 29 września 2017

Jałowcówka



Są trunki, które jak flaga narodowa jednoznacznie kojarzą się z konkretnym krajem. Metaxa to Grecja, brandy to Francja, Becherovka to Czechy, Jägermeister to Niemcy. A Rosja? I tu pułapka. Znawcy tematu chyba zgodzą się ze mną, że Rosja to nie Smirnoff ale samogon. Polska wizytówka alkoholowa to żubrówka, która swój specyficzny smak i aromat zawdzięcza rosnącej tylko w Puszczy Białowieskiej trawie zwanej turówka wonna. Z tym jest teraz kłopot, bo znaczna część Puszczy Białowieskiej należy teraz do Białorusi, a licencja na żubrówkę od 2013 roku należy do Russian Standard Corporation. Prawdziwą alkoholową wizytówką Włoch jest grappa. Wcale nie wino, bo różne gatunki reprezentują poszczególne regiony. Wszak chianti to Toskania, barolo to Piemont, a grappę czyli destylat z przetłoków winogronowych robi się, często domowym sposobem w postaci tzw. filo di ferro (drut stalowy) na całym terytorium Włoch. Chorwackim odpowiednikiem jest rakija. Wychodząc poza Europę: sake to Japonia, burbon to USA, tequila to Meksyk. Rum to Kuba (choć w nazwie często ma jamajski). Wytwarzana również na bazie trzciny cukrowej cachaça to już emblemat Brazylii.
Czasami alkohol pokazuje różnicę między państwem a krajem. Tu doskonałym przykładem jest Wielka Brytania czy wręcz Zjednoczone Królestwo (Wlk. Brytania plus Irlandia Północna). Przecież whisky kojarzy się jednoznacznie ze Szkocją (choć wcale nie gorszą robią w Irlandii). Anglia to dżin. Co ciekawe przywiózł go z Holandii Stadhouder Niderlandów Wilhelm Orański. W 1689 w wyniku tzw. Chwalebnej Rewolucji (The Glorious Revolution) został on królem Anglii, Szkocji i Irlandii, co zapoczątkowało na Wyspie okres monarchii parlamentarnej.
Najzwyklejszy dżin to alkohol doprawiony smakowymi dodatkami ziołowymi z dominującym udziałem jagód jałowca. Czym innym jest distilled gin. To alkohol redystylowany, gdzie przed powtórną destylacją dodaje się do nalewu jałowiec z innymi dodatkami. Jego najwyższą postacią, bez wchodzenia w szczegóły rygorystycznej receptury, jest London gin, często z dodatkiem słowa dry.
Przyjrzyjmy się teraz etykiecie chyba najpopularniejszej marki dżinu, czyli Beefeater. Rzuca się w oczy sylwetka żołnierza gwardii królewskiej w charakterystycznym czerwonym stroju, z piką w ręku i nieco śmiesznym kapeluszem na głowie. Otóż do gwardii królewskiej wybierano najbardziej dorodnych mężczyzn. Ich postura była tak okazała, że jak głosi wieść gminna wykarmiono ich wołowiną. Stąd nazwa beef eater. U dołu etykiety znajdziemy napis „London Dry Gin”, co jak wspomniałem powyżej jest znakiem najwyższej jakości. Oczywiście domową metodą nie zrobimy „London Dry Gin”. Możemy jednak zrobić łatwo najprostszy dżin, o czym zaświadcza poniższy przepis.
Tych, którzy spytają skąd typowo angielski alkohol na „włoskim garnuszku”, spieszę poinformować, że dżin jest podstawą tak typowo włoskich aperitifów jak martini dry czy negroni. I jako dodatek muzyczny oczywiście „The streets of London”:




(koszt orientacyjny – 26 zł)

  • ½ litra wódki (25 zł)
  • 10 jagód jałowca 
  • kilka nasion kolendry
  • 2 ziarnka pieprzu
  • 2 ziarnka kardamonu
  • 1/4 listka laurowego
  • kawałek skórki cytrynowej
  • 4 listki lawendy (wszystkie dodatki ziołowe - 1 zł)

Jagody jałowca rozgniatamy na desce płaską stroną noża.  Wrzucamy je do butelki z wódką. Dalej dodajemy pozostałe zioła i rozkruszony listek laurowy. Odstawiamy na co najmniej tydzień. Alkohol powinien przejąć aromat przypraw ziołowych. Można to poznać po tym, że nabrał słomkowej barwy. Po odstaniu odcedzamy nalew  na sitku i przelewamy do butelki.


Moje uwagi i rady

Jagody jałowca można kupić w sklepach zielarskich. Ja używam własnoręcznie zebranych w lesie. Trzeba je wtedy przesuszyć w piecyku rozgrzanym do możliwie najniższej temperatury. Skórkę z cytryny skrawamy tak, aby ściąć tylko jej żółtą część, bo biała daje nieprzyjemną goryczkę. Jeśli nie mamy świeżych listków lawendy, używamy suszonej, ale trzeba je wtedy rozkruszyć. Lubiącym eksperymenty polecam też dodać kilka plasterków ogórka. Sprawdziłem, efekt oceniam jako ciekawy. Hobbystom polecam przedestylowanie takiego nastawu. Domowy destylowany dżin  daje zapach perfumy ale to przecież zapach kobiety. Czy jest coś piękniejszego niż zapach kobiety?! Chyba, że ktoś jest waginosceptykiem i woli "zaduch od papy".
Domowa jałowcówka doskonale nadaje się do popularnego dżinu z tonikiem. Daje bardziej rustykalny ale przez to wyraźniejszy smak. W Polsce podaje się go przeważnie z plasterkiem cytryny. Spróbujcie jednak zastąpić cytrynę ćwiartką limonki. Zapewniam, że smak jest o wiele lepszy. Wchodząc we włoskie klimaty domowa jałowcówka dobrze sprawdza się w typowo włoskim negroni.

1 komentarz:

  1. Bardzo dobry domowy gin. Poprzedni się wypił, zaraz robię następna porcję.

    OdpowiedzUsuń