Patrz, jak się on zaprasza, jak śmieje się, mruga;
I usta już otworzył jak zdechłą ostrygę,
I oko zwrócił wielkie i słodkie jak figę.
( Adam Mickiewicz, Dziady część III, scena VII – Salon
Warszawski)
Ten krótki cytat z naszego wieszcza
zaświadcza, że ostrygi jadano na polskich salonach już w pierwszej połowie XIX
wieku. Ponadto, że nie ma nic gorszego niż nieświeża ostryga. Podaję więc
poniższy przepis, aby przywrócić ostrygi na polskie stoły wraz z uwagami, jak wybrać świeże
ostrygi i jak się z nimi obchodzić.
Najtrudniejsze są potrawy
najprostsze. Po pierwsze jesteśmy zależni od jakości surowca, nad czym mamy
tylko ograniczoną kontrolę. Ponadto wystarczy chwila nieuwagi, aby wszystko
zepsuć. Tu sprawdza się rzymska maksyma „Parvus
error in principio magnus est fine” – mały błąd u początku dużym jest
u końca.
Ostrygi były kiedyś uważane za
afrodyzjak. Analogia z erotyką narzuca się więc sama. Tak, jak kontakt intymny
przygotowanie ostryg wymaga wyczucia i delikatności. Jeśli do podanej ostrygi
przy nie dość uważnym otwieraniu dostanie się choćby najmniejszy ostry kawałek
uszkodzonej skorupy, pryska całe uniesienie - w tym wypadku kulinarne.
Oryginalnie ostrygi były
pożywieniem biednych ludzi, którzy z głodu jedli to, co wyłowili z morza. Wyjedli
ten naturalny pokarm tak skutecznie, że gatunek znalazł się na granicy wyginięcia.
Wtedy podjęto hodowlę i jako rzadki produkt ostrygi stały sie przysmakiem
arystokracji. Dołączył do tego snobizm nuworyszów. Ci, wiedząc, że ostrygi są
eleganckie, brzydzili się jednak surowych owoców morza. Stąd chyba wziął sie
przesąd, że ostrygi trzeba połykać w całości. To nonsens – przecież receptory
smaku usytuowane są na języku i podniebieniu a nie w gardle. Ostrygi trzeba
gryźć w ustach, wczuwając się w smak. Każde zagryzienie trafia na inny fragment
ostrygi i daje może słabo wyczuwalną, ale jednak inną nutę smakową.
Ponoć pewien profesor z wielką
erudycją oraz intelektem równie subtelnym co podniebienie, na salonach
bywający, wyraził opinię, że nie może być prawdziwym europejczykiem ktoś, kto
nie popijał prowansalskich ostryg toskańskim winem. To mi dopiero elegancja. Może
padłem ofiarą oszustwa i nie powiedział czegoś równie głupiego. Wszak sam nie
dotarłem do wypowiedzi, a tylko relata réfero,
czyli zdaję sprawę z tego co słyszałem. Toskania słynie dobrym winem – ale raczej
czerwonym niż białym. Ostrygi popija się białym winem– to elementarz. Tylko, że
białe wina z Toskani takie jak Vernaccia di San Gimignano, Pomino czy Bianco di
Pitigliano mają zbyt głośną nutę, aby nie zagłuszyć delikatnego smaku
ostryg. Ja do ostryg zalecam soave z regionu Veneto. Soave, jak sama
nazwa wskazuje, jest łagodne. Tak łagodne, że balansuje na granicy wina
pozbawionego smaku, a posiadającego tylko delikatną kwasowość – tak łagodną, że
nie przyćmi delikatnego smaku ostryg.
Wyczucie na subtelne doznania
smakowe często idzie w parze z wrażliwością muzyczną. Pozwolę więc sobie dodać,
że Chopin uwielbiał ostrygi. Był znany z wyszukanej elegancji. Odwiedzał
wykwintne restauracje. Czy podczas wyrafinowanych
biesiad przychodziły mu do głowy pomysły muzyczne? Miał na to zapewne dość
czasu, bo wtedy ostrygi podawano tuzinami, a dziś na porcję wchodzą 4 ostrygi.
Ja doznania smakowe lubię wzbogacać muzyką. Polecam więc przy tej okazji
ostanie z preludiów z op. 28. Nie znam bardziej wyszukanego jedzenia niż
ostrygi. Nie znam utworu muzycznego, gdzie w czasie poniżej trzech minut zawarto
tyle dramatyzmu.
(koszt orientacyjny – 42 zł/porcja na 2 osoby)
- 8 świeżych ostryg (40 zł)
- 2 cytryny (2 zł)
Ostrygi myjemy twardą szczoteczką
pod bieżącą wodą. Otwieramy i podajemy. W osobnym naczyniu wykładamy 8 ćwiartek
cytryny. Bezpośrednio przed spożyciem każdy skrapia swoją ostrygę sokiem z
mocno wyciśniętej ćwiartki cytryny.
Moje uwagi i rady
To chyba najkrótszy i z pozoru najprostszy przepis, jaki zamieściłem na
moim blogu. Będzie jednak miał chyba rekordowo długi dział „Moje uwagi i rady”.
Bo też w tym przepisie trudność tkwi w szczegółach. Zaczyna się od zakupu
surowca. Mówiąc językiem zarządzania projektem, nie można tego zadania
delegować. Kiedyś zleciłem zakup przyjacielowi, który, jak mi się wydawało nie
był nowicjuszem. Jedna z ostryg, które kupił, tak śmierdziała po otwarciu, że
odbierało apetyt. Nie można też w Polsce zdać sie na sprzedawcę. W większości
miejsc, które znam, sprzedawcy przeważnie nie jadali oferowanego przysmaku. Jesteśmy
więc zdani na siebie. Włosi mówią sbagliando
s’impara – uczymy sie na błędach. Z czasem nabędziecie potrzebnego
doświadczenia.
Podaję kilka wstępnych uwag, które pomogą na tej drodze. Każdą kupowaną
ostrygę musimy sami wziąć do ręki. Sprzedawcy często burzą się, żeby klient nie
dotykał towaru „brudnemi ręcami”. Ja w takich wypadkach proszę o plastikową
rękawiczkę i wtedy nie mogą mi zabronić. Po pierwsze ostryga nie może być ani
nawet lekko otwarta. Jeśli zauważymy choć drobną szczelinę, to znaczy, że
ostryga jest nieświeża. Druga ważna rzecz to waga. Ostryga nie może być
nienaturalnie lekka. Oznacza to, że już się wcześniej otworzyła, straciła swój
naturalny płyn i na skutek ponownego schłodzenia znów się zamknęła. Taka
ostryga jest nieświeża. Wygląda to na względne kryterium – zapewniam jednak, że
z czasem biorąc zwierzę do ręki łatwo nauczycie się odróżniać lekką sztukę od
ciężkiej.
Jak chodzi o zakupy, to z rozrzewnieniem wspominam „poissonnerie” w
malutkim nadmorskim miasteczku w Langwedocji przy samej granicy z Hiszpanią.
Używam francuskiego słowa „poissonnerie”, bo polska nazwa „sklep rybny” nie
oddaje sprawiedliwości temu przybytkowi rozkoszy dla miłośników ryb i owoców
morza. W codziennej ofercie były tam świeżutkie ostrygi z Morza Śródziemnego i
z Atlantyku. Skosztowałem obydwu gatunków. Różnica w smaku była ledwo
wyczuwalna. Odwołując sie do analogii muzycznej nie chodziło o ćwierćnutę smakową,
ale raczej szesnastkę. Te śródziemnomorskie były jakby bardziej delikatne,
mniej jędrne i ociupinkę mniej słone. W Polsce nie ma dużo miejsc, gdzie można
kupić świeże ostrygi. Zalecam dużą ostrożność. To nie jest reklama, ale tytułem
rekomendacji – ja najchętniej kupuje ostrygi w Makro. Nie darzę tej sieci
sympatią, choć muszę przyznać, że mają świetną ofertę, jeśli chodzi o ryby i
owoce morza.
Następne dwa etapy to mycie i otwieranie ostryg. Myjemy starannie pod zimną
bieżącą wodą. Ostrygi pokryte są mułem, który jeśli dostanie się do środka, to
zepsuje smak. Ja do mycia ostryg używam specjalnej szczoteczki (na zdjęciu
poniżej), którą przywiozłem z Włoch. W naszych polskich warunkach wystarczy
szczoteczka do mycia rąk o twardym włosiu. Ważne, żeby nie była używana do
innych celów i przede wszystkim nie zaznała detergentu.
Do otwierania ostryg używam również specjalnego noża przywiezionego z Włoch
(też na zdjęciu). Teraz noże można już kupić w Polsce za około 20 złotych. Przy
otwieraniu ostrygi musimy ułożyć w dłoni miseczką do dołu. Miseczka to ta
część, która jest wklęsła, bo tzw. pokrywka jest płaska. Skorupa ostrygi może
łatwo skaleczyć, a takie skaleczenie potrafi się długo paskudzić. Istnieją
specjalne metalowe rękawice do zabezpieczenia dłoni. Taka rękawica kosztuje
jednak tyle co tańszy robot kuchenny. My użyjemy więc złożonej kilkakrotnie
ściereczki, która wyścieli dłoń. Drugą ręką wbijamy czubek noża w zameczek,
czyli wąski czubek muszli i podważamy go. Wymaga to znacznej siły i pewnej
wprawy, którą nabędziemy z praktyką. Zbyt płytko wbity nóż będzie się omykał.
Musimy uzyskać dobrą dźwignię, żeby skorupę otworzyć, a nie złamać, bo to
najgorsze, co może się zdarzyć. Przy złamaniu skorupy do środka mogą dostać się
ostre kawałki, których staranne usunięcie będzie kłopotliwe. Kiedy już pokonamy
zameczek, wsuwamy nóż głębiej. Podważamy pokrywkę, aby uzyskać szczelinę na
tyle szeroką, by wprowadzić do niej palec lewej ręki, co zapobiegnie ponownemu
zamknięciu sie muszli po usunięciu noża. Prawą ręką do środka wprowadzamy długi
i wąski nóż, którym odcinamy górny przyczep (ja używam noża do ryb, który też
widać na zdjęciu poniżej). Kiedy już otworzyliśmy ostrygę reszta jest łatwa.
Odcinamy nożem dolny przyczep. Przy otwieraniu ważne jest aby nie ulać znajdującego
się w środku płynu, gdyż jest on ważnym składnikiem smaku. Tak sprawione
ostrygi układamy na półmisku wyłożonym kruszonym lodem. Przed spożyciem każdą
ostrygę skrapiamy sokiem wyciśniętym z ćwiartki cytryny. Sok z cytryny jest
najdelikatniejszą formą marynaty. To jak szybko spożywamy ostrygę po
zakropieniu sokiem z cytryny jest kwestią gustu, bo sami zadecydujemy czy
podmarynować ją krócej, czy dłużej.
Mój sposób na ostrygi, to nie jest kanon, ale bagaż ponad dwudziestoletnich
doświadczeń. Normalnie staram się być oszczędny w słowach i pisać zwięźle. Tym
razem pozwoliłem sobie na złamanie dyscypliny, bo to setny wpis na moim blogu.
super zdjęcie!
OdpowiedzUsuń