Jednym z moich ulubionych filmów
jest „Ojciec chrzestny” F.F. Coppoli. Mam z tym jednak problem. Ten urzekający
fresk filmowy przekazuje fałszywy obraz mafii sycylijskiej. Don Vito Corleone
kieruje się bowiem kupiecką racjonalnością i swoistym kodeksem honorowym. Co ciekawe w całym filmie nigdy nie pada słowo mafia. Bo też żaden członek sycylijskiej organizacji przestępczej nigdy nie powie o sobie mafioso tylko l’uomo d’onore,
czyli człowiek honoru. Fałsz polega natym, że w prawdziwej cosa
nostra o sukcesie nie decyduje inteligencja, jak by wynikało z filmu, ale
bezwzględna, brutalna przemoc, która ma pokazać przeciwnikom – moje okrucieństwo
nie zna granic. U jednego z włoskich autorów piszących o mafii trafiłem na
celną uwagę, że typowego mafioso cechuje mentalność wieśniaka o bezgranicznym
głodzie ziemi. Zatem niebotyczne, nielegalne zyski lokuje on w zakup ziemi. Jego
motto brzmi Terra
quanto vedi e casa quanto stai, co się przekłada: dom możesz mieć choćby mały, ale jeśli cię na to stać, zakup całą ziemię, jaką ogarniasz oczami. Ponoć nic tak nie cieszy mafijnego bossa jak widok
niekończących się gajów cytrynowych. Zakładam więc, że upaja go smak likieru
cytrynowego o dźwięcznej nazwie limoncello.
Trzeba przyznać, że to smak naprawdę niepowtarzalny. A jako dodatek muzyczny
oczywiście tarantella „C'è la luna in mezz'o mare”.
(koszt orientacyjny – 46,50 zł )
- ½ litra spirytusu (40zł)
- 5 dużych cytryn (5 zł)
- 400 g cukru (1,50 zł)
- 1/2 l wody
Cytryny myjemy dokładnie
szczoteczką i dobrze osuszamy. Ostrym nożem ścinamy delikatnie tylko żółtą
część skórki. Starajmy się skroić jak najmniej białego miąższu, bo daje on cierpki
smak. Skrojone żółte części skórki kroimy
w paseczki i wrzucamy do słoika. Zalewamy spirytusem i odstawiamy w ciemne i chłodne
miejsce na tydzień. Po upływie tego czasu, kiedy alkohol przesiąkł już smakiem
skórki przecedzamy go przez sitko. W garnku podgrzewamy wodę, zmniejszamy ogień
do małego, i rozpuszczamy w niej cukier często mieszając, aż do uzyskania
syropu. Schładzamy syrop i mieszamy go z zaprawą alkoholową. Przecedzamy całość
przez gazę i zlewamy do butelek. Likier powinien być gotowy do spożycia po 3-4 dniach
od zlania do butelek.
Moje uwagi i rady
To najpopularniejszy włoski
likier w wydaniu ludowym - limoncello.
Robi się go powszechnie w gospodarstwach domowych szczególnie na południu
Włoch.
To oczywiście jest alkohol do
smakowania. Upić się nim nie da, bo jest słaby. Natomiast
2 – 4 kieliszeczki do deseru, lub jako samodzielny deser wprawiają w sympatyczny
nastrój. Degustowany zimą przywołuje smak lata. Najlepiej użyć cytryny bio, bo te przynajmniej z definicji nie są woskowane. Tym którzy wiedzą, o co chodzi, podpowiem, że do zrobienia tego cudownego likieru wystarczy alkohol o mocy między 70% - 80%.
Po zrobieniu likieru mamy 5 cytryn pozbawionych skórki. Ja robię z nich syrop cytrynowy - doskonały do napojów chłodzących czy nasączania ciast. Przepis znajdziecie tutaj:
http://wloskigarnuszek.blogspot.com/2016/03/syrop-cytrynowy.html
Tym, którzy zagustowali w limocello polecam również likier mandarynkowy.
http://wloskigarnuszek.blogspot.com/2016/01/likier-mandarynkowy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz