Alici to rarytas morski, który ma w swojej ofercie każdy szanujący
się sprzedawca ryb z Palermo czy Neapolu. Bardziej znane pod nazwą acciughe, po francusku zwane anchois, po polsku – sardele. Cieszą się ogromnym
powodzeniem, bo mają delikatne mięso, a w najprostszej wersji kulinarnej, którą
podaję poniżej, są wyjątkowo proste i szybkie w przygotowaniu. Surowych sardeli raczej nie uda nam się kupić w Polsce. Mam jednak dobrą wiadomość.
Doskonałym odpowiednikiem sardeli są nasze bałtyckie szprotki. Są jeszcze dwie dobre
wiadomości. Te malutkie rybki nie nadają się do hodowli. Jedzą, co chcą – nie
można ich więc szpikować sztucznymi odżywkami, czy antybiotykami. I wreszcie
– to najtańsze ryby w Polsce. Za za kilogram świeżych sardeli w Palermo
zapłacilibyśmy co najmniej 12 euro. Kłopot polega na tym, że surowe szprotki
też nie jest łatwo kupić. Ponadto w Polsce to ryba jesienno-zimowa, bo sezon na
szprotki w najkorzystniejszym wariancie trwa tak od połowy października do połowy kwietnia. Czasami trwa krócej. Wszystko zależy od temperatury wody w Bałtyku. Musi być odpowiednio zimna. Wyrosłe w nazbyt ciepłej wodzie tracą jędrność.
Komu jednak uda się kupić szprotki, a tęskni za południowym słońcem niech posłucha znad talerza najpopularniejszej pieśni neapolitańskiej „O sole mio” w wykonaniu największego tenora wszechczasów - Enrico Caruso.
Komu jednak uda się kupić szprotki, a tęskni za południowym słońcem niech posłucha znad talerza najpopularniejszej pieśni neapolitańskiej „O sole mio” w wykonaniu największego tenora wszechczasów - Enrico Caruso.
(koszt orientacyjny –
7 zł/porcja na 4 osoby)
- 800 g surowych szprotek (6,50 zł)
- ½ cytryny (0,50 zł)
- ½ szklanki mąki (0,20 zł)
- ½ szklanki oleju słonecznikowego (0,80 zł)
Szprotki płuczemy pod bieżącą
wodą i odsączamy. Obtaczamy je w mące. Przekładamy do sita i otrząsamy mocno, aby
usunąć nadmiar mąki, który by się palił podczas smażenia i nadawał nieprzyjemny
cierpki smak. Szprotki smażymy po obu stronach na mocno rozgrzanym oleju. Odsączamy na papierze kuchennym, żeby usunąć
nadmiar tłuszczu. Przekładamy na półmisek. Lekko solimy i skrapiamy cytryną.
Moje uwagi i rady
Nie wiem jak jest z dostępnością
surowych szprotek w Polsce. Mieszkańcom Warszawy i okolic polecam pawilon numer
17 „Ryby z Ustki” na bazarku koło ronda Wiatraczna. Tam we czwartki sprzedaje się świeże
ryby pochodzące z połowu z dnia poprzedniego. Czasami, kiedy z powodu burzowej pogody kutry nie wyszły w morze we środę,
dostawa świeżych ryb przeniesiona jest na piątek.
To jest szybkie danie, bo zgodnie z tradycją kuchni śródziemnomorskiej małe smażone rybki zjadamy w całości. Mam tutaj wariant alternatywny dla tych, co brzydzą się jeść rybę z wnętrznościami lub są takimi smakoszami, że mają cierpliwość do filetowania szprotek.
Ja pod koniec sezonu zamrażam kilka porcji szprotek w torebkach plastikowych. Takie szprotki po rozmrożeniu płuczę pod bieżącą wodą, osuszam na papierowym ręczniku i dalej, jak w przepisie, obtaczam w mące itd.
To jest szybkie danie, bo zgodnie z tradycją kuchni śródziemnomorskiej małe smażone rybki zjadamy w całości. Mam tutaj wariant alternatywny dla tych, co brzydzą się jeść rybę z wnętrznościami lub są takimi smakoszami, że mają cierpliwość do filetowania szprotek.
Ja pod koniec sezonu zamrażam kilka porcji szprotek w torebkach plastikowych. Takie szprotki po rozmrożeniu płuczę pod bieżącą wodą, osuszam na papierowym ręczniku i dalej, jak w przepisie, obtaczam w mące itd.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzy szprotki smaży sie i zjada z wszystkimi wnętrznościami?
OdpowiedzUsuńCo to za wpis masakra
UsuńA jeśli szprotki są mrożone,to trzeba je rozmrozic przed smazeniem?
OdpowiedzUsuńCzęść szprotek kupionych w seonie zamrażam. Tak, trzeba rozmrozić na tyle, żeby przylepiała się mąka.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuje za ten wpis, uwielbiam szprotki.
OdpowiedzUsuńBTW dawno nie widziałam tak głupich komentarzy. Szkoda, ze ludzie nie szanują czyjegoś czasu