piątek, 3 lutego 2017

Makaron z małżami



Po włosku pasta alle vongole. Przywołuję włoską nazwę nie bez powodu. Otóż niektóre sklepy czy restauracje dopuszczają się wprawdzie niegroźnego, ale jednak oszustwa. Wszędzie, gdzie jada się muszlowce mamy wyraźne rozróżnienie. W Anglii są: mussels and cockles. We Włoszech cozze e vongole. We Francji: moules et palourdes (w Prowansji zwane clovisses). Wreszcie mamy nazwy łacińskie używane w klasyfikacji gatunków Linneusza: Mytilus edulis  oraz Venerupis. Te pierwsze z każdej pary mają kształt raczej eliptyczny, czarny kolor i są tańsze.  Drugich z tej pary tóre kształtem podobne są do naszych muszelek z Bałtyku, ale większe. Czarne, eliptyczne muszlowce nazywają sie po polsku omułki. Uważam więc, że nazywanie ich małżami, choć zoologicznie słuszne, jest nadużyciem. Czerwone światło wyjątkowo jasno zapala sie w mojej głowie, kiedy spotykam się z nazwą: mule. Dlaczego używać zapożyczenia z francuskiego, skoro mamy polskie słowo omułki. Choć przez nieomalże pół wieku żyliśmy za żelazną kurtyną, to jednak kulturowo bliżej Europy niż azjatyckich stepów, a wspomnienie Polski przedwojennej nas w tym utwierdzało. Owoce morza były obecne w eleganckich restauracjach II RP, a z tego co wiem w słynnej warszawskiej Adrii codziennie podawano ostrygi dostarczane transportem lotniczym. Upominam zatem – do tego przepisu potrzebujemy nie omułków ale tego co nieprecyzyjnie nazywam małżami.
A jako dodatek muzyczny załączam pieśń, która zaświadcza, że rozróżnienie istnieje również w bliższej polskim losom, bo opresjonowanej niegdyś przez potężnego sąsiada katolickiej Irlandii.






(koszt orientacyjny – 49 zł/porcja na 4 osoby)

  • 400 g makaronu typu bavette lub linguine (4 zł)
  • 1 kg małż (40 zł)
  • 10 -12 pomidorków koktajlowych (3 zł)
  • 1 -2 ząbki czosnku (0,60 zł)
  • ¼ szklanki białego wina (0,50 zł)
  • 3 łyżki oliwy (0,30 zł)
  • 3 łyżki siekanej natki pietruszki (0,60 zł)

Małże wrzucamy do naczynia (miska, garnek) z wodą, w której rozpuściliśmy łyżkę soli. Odstawiamy na 30 – 45 minut, żeby zgubiły ewentualne pozostałości piasku. W garnku nastawiamy na dużym ogniu co najmniej 4 litry wody na makaron. Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy rozgnieciony czosnek. Kiedy zacznie wydzielać smak i zapach, wrzucamy odsączone małże. Podsmażamy 1 minutę, ciągle mieszając. Dorzucamy przekrojone na pół pomidorki i dalej podsmażamy. Kiedy małże zaczną sie otwierać wlewamy wino i podsmażamy na dużym ogniu aż odparuje. Dodajemy połowę natki i dalej podsmażamy kolejną minutę, oczywiście wciąż mieszając energicznie, po czym wyłączamy gaz i całość odstawiamy pod przykryciem, żeby nie wystygło zbyt szybko. Do wrzącej wody wrzucamy łyżeczkę soli i potem makaron. Mieszamy go często, żeby się nie sklejał i nie przywierał do dna. Gotujemy 2 minuty krócej od czasu wskazanego na opakowaniu. Po ugotowaniu odlewamy makaron i łączymy z małżami. Całość  podsmażamy kolejne 2 minuty cały czas mieszając energicznie. Wykładamy makaron na talerze i podajemy posypany pozostałą natką.


Moje uwagi i rady

Krytycznym punktem w tym przepisie jest czas gotowania, bo owoce morza poddane zbyt długiej obróbce cieplnej stają się gumowate. Kolejne fazy przygotowania małż to odcinki 1 - 3 minutowe. Nie potrzebujemy stopera. Mi wystarczy częste spoglądanie na duży zegar wiszący w kuchni. Miejcie jednak świadomość, że przedłużenie kolejnych odcinków  o 15-30 sekund, może dać w punkcie wyjściowym znaczącą różnicę. Zatem praticando s’impara, czyli praktyka czyni mistrza. Dla początkujących mam z pozoru dziwną propozycję. Kiedyś przyrządziłem to danie z mrożonych małż. Początkowo uważałem to za barbarzyństwo, bo jestem zwolennikiem świeżych składników. Efekt był zadziwiająco dobry. Mrożenie zapewnia owocom morza delikatny smak, co zakrywa ewentualne błędy czasu gotowania. Skłania mnie to do podejrzenia, że w większości włoskich reastauracji w Polsce korzystają właśnie z mrożonego surowca, który jest łatwy w obróbce i nie psuje się, a w gotowym danie jest trudny do rozróżnienia. My więc też możemy iść na skróty – nie ma w tym grzechu. Oczywiście mrożone małże wrzucamy bezpośrednio do patelni z podsamżonym czosnkiem, a czas ich gotowania musimy odpowiednio przedłużyć.
Przy okazji, Włosi najczęściej przygotowują to danie na bazie spaghetti. Ja jednak do owoców morza preferuję odrobinę bardziej treściwy, choć wciąż delikatny, makaron typu linguine czy bavette.
Mam wątpliwości, czy zamieszczony we wstępie, mój krótki wykład na temat różnic gatunkowych między muszlowcami jest wystarczająco przejrzysty. Załączam więc link do wikipedii wyjaśniający bezspornie czym są omułki, a jak wyglądają małże widać na moim zdjęciu do tego przepisu.
A przy okazji polecam najprostszy przepis na omułki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz