piątek, 4 listopada 2016

Bułeczki kukurydziane



Uwielbiam stare włoskie kino. Mój ulubiony film to „Śmierć w Wenecji”. Reżyser - Luchino Visconti to arystokratyczny potomek średniowiecznych władców Księstwa Mediolanu. Film znam prawie na pamięć. Z drżeniem serca przeżywałem więc moment analogiczny do pierwszej sceny, kiedy na pokładzie vaporetto (tramwaj wodny) płynąc z terra firma zbliżałem sie do weneckiej laguny. Czar prysł, kiedy dotarłem do celu. Wenecja to największe rozczarowanie moich podróży do Włoch. Pierwszym odstręczającym wrażeniem był wszechobecny swąd zatęchłej, stojącej wody – to tak jakbyście umieścili nos tuż nad studzienką ściekową kanalizacji miejskiej. Potem było coraz gorzej. Słynne Ca’ d’Oro (złoty pałac), w przeciwieństwie do tego, co widzimy w albumach, robiło wrażenie jakby tynki fasady miały za chwilę odpaść z nadmiaru wilgoci. Wizyta w Katedrze Św. Marka potwierdziła opinię krytyka sztuki lorda J. Ruskina, który nazwał ją „arcydziełem złego smaku”. Przysłowiowy kielich goryczy przepełnił obiad w jednej z małych knajpek, które są dumą włoskiej kuchni. Zamówiłem spaghetti alle vongole. Okazało się, że były przyrządzone w proporcji 1:1, czyli garść omułków na wiadro makaronu. Nie jest moją intencją zniechęcać do odwiedzania Wenecji, każdy powinien sam wyrobić sobie zdanie. Przestrzegam tylko – nie wszystko złoto, co się świeci. Chodzi mi o odwagę przeciwstawienia własnego sądu powszechnemu oczarowniu, które ciąży przez stulecia. Mam śmiałość powiedzieć, że słynna La Serenissima mnie nie zachwyciła. Przywiozłem jedno dobre wspomnienie z Wenecji – to bułeczki kukurydziane (zaleti) zakupione w pasticceria wciśniętej w maciupeńki zakątek w tym centrum przemysłu turystycznego.






(koszt orientacyjny – 5,40 zł/porcja na 4 osoby)

  • ¼ kg mąki kukurydzianej (1 zł)
  • 100 g maki pszennej (0,20 zł)
  • 100 g masła (2 zł)
  • 250 ml mleka (0,50 zł)
  • 120 g cukru (0,50 zł)
  • ½ torebki proszku do pieczenia (0,50 zł)
  • 2 garści posiekanych orzechów włoskich (0,50 zł)
  • ½  torebki cukru wanilinowego (0,20 zł)
  • szczypta soli



Obydwa rodzaje mąki mieszamy w misce z proszkiem do pieczenia, cukrem oraz solą. Masło rozpuszczamy w gorącym mleku i odstawiamy do przestudzenia. Po przestudzeniu dodajemy do mąki z cukrem i mieszamy do uzyskania jednorodnej masy. Dodajemy posiekane orzechy włoskie. Zwilżonymi mocno rękoma formujemy bułeczki i wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Powinno nam wyjść  około 9 porcji. Ważne jest zachowanie odstępów między bułeczkami, bo ciasto będzie rosło w trakcie pieczenia. Pieczemy 15 – 20 minut w temperaturze 180°C. Natychmiast po wyjęciu z piekarnika posypujemy cukrem wanilinowym i pozostawiamy do ostudzenia.


Moje uwagi i rady

Ciasto lepi się do rąk mocniej niż łapówka. Podczas formowania bułeczek dobrze jest więc postawić obok miskę z wodą, w której będziemy maczać ręce przed uformowaniem każdej bułeczki.
W oryginalnym przepisie Włosi jako dodatek smakowy zalecają rodzynki. Ja jednak uważam, że słodkawe kukurydziane ciasto o wiele lepiej komponuje się z orzechami włoskimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz