Żyję na tyle długo, żeby
przekonać się na własnej skórze jak przemijającą rzeczą jest moda. W czasach
bikiniarzy czy bitników obowiązywały wąskie krawaty. Kto nosił szerokie był
uznawany za wieśniaka, który zjechał do miasta (wtedy jeszcze nie było modnego
obecnie określenia słoiki). Potem wróciła moda na krawaty szersze. Wąski krawat
stał się symbolem zacofania i obciachu. Z czasem moda narzucała krawat coraz
szerszy, aż przesada w drugą stronę doszła do granicy śmieszności. Nie potrafię
powiedzieć, co obowiązuje teraz. Chcę wierzyć, że sytuacja wróciła do normy,
czyli uśrednionej szerokości. Tak wyczerpały się możliwości - wszak pole
manewru jest ograniczone. A właściwe proporcje to siła klasyki. Przesada jest
barbarzyństwem.
Moda jest ekspansywna i ma zapędy
dyktatorskie. Nie wystarczy jej, że ściska za szyję, ale wdziera się również do
żołądka. Istnieją mody kulinarne. Jeśli dobrze pamiętam, z początkiem lat
80-tych wiatr z Zachodu przywiał hasło „sugar is white poison” – cukier to
biała trucizna. Postępowość zaczęła być mierzona ilością łyżeczek cukru sypanego
do herbaty. Najbardziej postępowi przestali w ogóle słodzić herbatę. Ci, którzy
nie potrafili przełknąć cierpkiego napoju, a uwierzyli w szkodliwość cukru,
zaczęli stosować słodzik na bazie aspartamu. Z czasem okazało się, że aspartam
jest rakotwórczy, a moi dziadkowie ze wsi, którzy sypali po 3 czy 4 łyżki cukru
na kubek herbaty dożyli wieku dobrze po osiemdziesiątce. Z czasów straszenia
cukrem pochodzi moda na dżemy niskosłodzone. Poza wszystkim smakują blado w
porównaniu z tym, co pamiętam z dzieciństwa. Ile radości dawało pokątne
podjadanie cudownie słodkich dżemów. Teraz wraca moda na kuchnię domową, opartą
na naturalnych składnikach. Ja domowe konfitury sporządzam sposobem mojej
babci: owoce plus cukier. Oczywiście zwykły cukier (nie żelujący). Trudniejsze
to w wykonaniu, bo wystarczy chwila nieuwagi, żeby przypalić konfiturę. Nie
dość, że wkrada się wtedy gorzki smak, to jeszcze trudno doszorować garnek.
Jeśli jednak uda się dobrze, to efekt jest nieporównywalny z czymkolwiek co
oferuje handel. Szczególnie jeśli chcecie przygotować konfitury nietypowe jak na
przykład rabarbarowe. Polecam zatem poniższy przepis.
(koszt orientacyjny – 6 zł, porcja na 4 słoiki)
- 1 kg rabarbaru (4,50 zł)
- 0,8 kg cukru (1,50 zł)
Rabarbar myjemy i osuszamy.
Odcinamy końce i usuwamy ciągnącą się skórkę. Kroimy w kawałki (1 – 2 cm). Wrzucamy rabarbar do
garnka. Dodajemy cukier. Mieszamy i odstawiamy na 12 godzin. Gotujemy na małym
ogniu. Kiedy cukier się rozpuści, a rabarbar zmięknie, miksujemy delikatnie,
tak żeby część kawałków pozostała nienaruszona. Całość doprowadzamy do wrzenia
i gotujemy co najmniej 5 minut, cały czas mieszając. Gorącą konfiturę
przekładamy do słoików, które natychmiast zakręcamy i ustawiamy do góry nogami
do wystygnięcia. Podczas stygnięcia w słoikach wytworzy się podciśnienie, które
poprawia szczelność zamknięcia.
Moje uwagi i rady
Smak można podbić dodając do
konfitur cienko ściętą skórkę z 1 pomarańczy lub sok z 1 cytryny, bądź jedno i
drugie.
Kto lubi oryginalny smak może
dodać do gotowania gałązkę rozmarynu, którą trzeba usunąć przy końcu gotowania.
Po zakończeniu gotowania można też dodać 1 -2 kieliszki rumu.
Ta konfitura świetnie smakuje na
grzance podanej z poranną kawą i jest oczywiście doskonałym wypełnieniem do
tarty z kruchego ciasta czy drożdżowych bułeczek. Amatorom konfitur polecam inne przepisy z tej zakładki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz