Oczywistą dziś modę na podróże do
Włoch zapoczątkował Johann Wolfgang von Goethe swoim Italienische Reise (1816-1817). Nam, Słowianom o rozlewnej
duszy zapewne bliższe będą duszoszczipatelnyje opisy Rosjanina Pawła Muratowa
zawarte w dwutomowym dziele Obrazy Włoch. Muratow podróżował po Włoszech
koleją i konnym powozem. Właściwy wybuch popularnosci podróży do Włoch nastąpił
z pojawieniem się na szeroką skalę samolotu i samochodu, czyli w latach
60-tych. Wraz z nowymi środkami komunikacji pojawił sie przemysł turystyczny,
który obecnie stanowi istotny składnik włoskiej gospodarki. Wtedy bogaci
Anglosasi zaczęli kupować posiadłości w Toskanii, a włoska cucina povera,
czyli kuchnia ubogich zaczęła podbijać Nowy Świat. Modne stały się restauracje
w Piccola Italia na Manhattanie. Typowa dla neapolitańskiej kuchni pizza stała się symbolem włoskiej kuchni. Czy uwierzycie, że do Rzymu trafiła dopiero
w latach 60-tych i to poprzez Włochów odwiedzających USA?
Danie, które tu proponuję to po włosku l'amatriciana. To ubogie
danie pochodzące z małego miasta Amatrice w regionie Lacjum, którego stolicą
jest wieczne miasto Rzym. Kultura kulinarna wydaje się krucha jak naczynia, w
których jest podawana. Ma jednak siłę horacjańskiego „Exegi monumentum aere
perennius” (skąd pochodzi ten łaciński cytat – zgadnij Kotku). 24 sierpnia 2016 roku o godzinie
3:36 miasto Amatrice nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 6.2 st. w skali
Richtera. Miejscowość Amatrice została niemalże całkowicie zniszczona.
Zadumajmy się nad talerzem nad kruchością kultury z pozoru trwałej, bo
zbudowanej z kamienia. Niech pomoże nam w tym Adriano Celentano swoją piosenką Il tempo se ne va, czyli czas uchodzi.
(koszt orientacyjny – 9,20 zł/porcja na 4 osoby)
- ½ kg makaronu (3 zł)
- 20 dag boczku wędzonego (2,80 zł)
- ¾ kg pomidorów na zupę (1,50 zł)
- 1 cebula (0,30 zł)
- 1 papryczka chili (0,40 zł)
- 2 łyżki oliwy (0,20 zł)
- 4 łyżki tartego sera pecorino (1 zł)
- sól
Pomidory sparzamy wrzątkiem,
pozostawiając pod przykryciem przez około minutę. Wyjmujemy łyżką cedzakową i
wrzucamy na chwilę do zimnej wody. Ostrym nożem przecinamy na krzyż dolną część
pomidora i usuwamy skórkę. Na patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy pokrojony
w paski boczek przez 2-3 minuty. Dodajemy drobno posiekaną cebulę i podsmażamy,
aż się zeszkli. Dodajemy pomidory oraz drobno posiekaną połówkę papryczki. Sos podgrzewamy
na mocnym ogniu, żeby się zredukował do uzyskania gęstej konsystencji. W dużym
garnku gotujemy 5 litrów wody. Kiedy zawrze dodajemy łyżeczkę soli i po wzburzeniu
się wody wrzucamy do garnka makaron. Gotujemy go na silnym ogniu. Makaron
trzeba co jakiś czas mieszać, żeby nie przywierał do dna. Ugotowany makaron
odlewamy i łączymy z sosem. Gorący makaron wykładamy na talerze i każdą porcję
posypujemy łyżką tartego sera.
Moje uwagi i rady
W klasycznym przepisie Włosi
zalecają użycie makaronu bucatini. Ja
pozwoliłem sobie użyć makaronu formatu occhi
di lupo, czyli wilczych oczu. Dla Włochów byłoby to pewnie szokujące, bo w
miejsce pasta lunga (długi makaron)
użyłem pasta corta (krótkiego
makaronu), ale wyszło bardzo smacznie.
Oryginalny przepis zaleca użycie pecorino czyli sera owczego. W polskich
warunkach możemy go zastąpić tartym wysuszonym oscypkiem, ale takim prawdziwym
z owczego mleka.
prosty i pyszny :) super!
OdpowiedzUsuń